Koszt produkcji kilograma polskiego miodu, to co najmniej 25 złotych, a w przypadku niektórych gatunków nawet więcej. Cena oferowana w skupie to 12 – 18 złotych. Cena na targowiskach waha się od 32 do 38 złotych za kilogram i w opinii Waldemara Kudły z zarządu Polskiego Związku Pszczelarskiego, osiągnęła swoje maksimum.
- Miód został przez polskich konsumentów zaliczony do kategorii premium, do produktów, których zakup nie jest konieczny i można go ograniczyć – mówił posłom Waldemar Kudła. – Konsument nie jest w stanie zapłacić więcej. Na festynach i jarmarkach często słyszymy pytanie, czy nie mamy miodu w mniejszych słoikach.
Jednocześnie na rynku polski miód musi konkurować z tańszym importem z zagranicy, ostatnio głównie z Ukrainy, ale też z krajów azjatyckich. To też powoduje, że pszczelarze nie mogą podnosić ceny i ograniczają sprzedaż, zapełniając swoje magazyny. Miody często są zresztą mieszane ze sobą, a producent nie ma obowiązku podawać na etykiecie proporcji pomiędzy miodek krajowym, a zagranicznym.
- Od kilku lat bez zgłoszenia i kontroli można przywozić do Polski do 500 kilogramów miodu z Ukrainy. W ramach przygranicznego handlu dociera do nas stamtąd bardzo dużo miodu, przywożonego nawet w wiadrach – mówił posłom Waldemar Kudła. – W Polsce jest on czasem oferowany jako polski miód, choć badania wykazują w nim obecność pyłków roślin, które u nas nie występują. Nie wiemy na jakich roślinach karmiły się pszczoły, jakie środki stosowano do ochrony tych roślin. Powinno się wprowadzić kontrole importowanego miodu.
Pszczelarze potrzebują pomocy
- Mamy informacje od środowiska, że jeśli jakiś pszczelarz nie musi sprzedawać, to się wstrzymuje, bo ceny spadły, a poniżej pewnej granicy cenowej sprzedawać nie można – mówi Antoni Ożóg, prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu. - Koszty naszej działalności rosną. Sam cukier podrożał ostatnio o 81 procent, a zimą używamy duże ilości cukru do skarmiania pszczół.
Prezes opolskiego związku pszczelarzy uspokaja jednak, że nie grozi nam likwidowanie pasiek i rodzin pszczelich, co byłoby fatalne dla środowiska.
- Pszczelarze, to hobbyści, kochają pszczoły. Jeśli będzie trzeba, to nawet dołożą do pasieki – komentuje Antoni Ożóg. – Czekamy na zmianę sytuacji, ale mamy też swoje propozycje rozwiązań o charakterze systemowym, które mogą nam pomóc.
Od roku Ministerstwo Rolnictwa dofinansowuje utrzymanie pasiek. Dotychczas była to kwota 20 złotych do każdej przezimowanej rodziny pszczelej. W tym roku są zapowiedzi podwyżki. Jest też dotacja do zakupu nowych matek dla pasieki.
- To nie jest dużo, ale zawsze coś – komentuje prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu Antoni Ożóg.
Aby otrzymać pomoc rządową, pszczelarz musi spełnić szereg wymogów związanych z rejestracją pasieki, kontrolą weterynaryjną, odpowiednim sprzętem. Tymczasem średnia wieku w środowisku to 65 lat. Wielu starszym pszczelarzom nie chce się załatwiać w urzędach i rezygnują z pomocy.
Opolski związek pszczelarzy proponuje między innymi umożliwienie pszczelarzom dzierżawy skrawków państwowych gruntów rolniczych, aby mogli przenosić tam pasieki z lokalizacji, które budzą sąsiedzkie kontrowersje. Według obecnych przepisów jest to niemożliwe. Chcą też wydłużenia czasu pracy Inspekcji Ochrony Roślin, aby mogła od razu reagować w miejscach, gdzie dochodzi do zatrucia pszczół opryskami.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?