W lipcu 2016 roku do prudnickiej prokuratury zgłosiła się kobieta w średnim wieku, mieszkanka jednej z miejscowości w powiecie prudnickim. Opowiedziała historię swojego związku z Marcinem Ł. i formalnie złożyła zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa.
Marcina Ł. poznała na internetowym portalu randkowym. Przyjechał na pierwsze spotkanie, zrobił dobre wrażenie i zaczęli się regularnie spotykać. Po pewnym czasie kobieta uznała go za swojego narzeczonego, dała mu klucz od mieszkania, a on co tydzień czy dwa wpadał z torbami zakupów i spędzali razem kilka dni.
Potem wyjeżdżał, tłumacząc, że ma ważne zadanie, misję. Cały czas przedstawiał się jej bowiem jako wysoki oficer polskich służb specjalnych.
Pewnego dnia pojechali razem do Opola. Marcin Ł. zaparkował na ulicy Zbożowej, uprzedził, że idzie do tajnego lokalu służb, znajdującego w piwnicy pod sklepem odzieżowym. Potem zniknął na dłuższy czas w sklepie, a kobieta cierpliwie czekała na niego w samochodzie.
W czasie kolejnych pobytów u narzeczonej wmawiał jej, że ochrania prezydenta Baracka Obamę w czasie szczytu NATO w Warszawie. Za swoje zasługi nawet awansował na majora, a pod koniec znajomości był już pełniącym obowiązki szefa jednej z rządowych agencji specjalnych.
Pożycz auto na misję
Kobieta dwukrotnie dała Marcinowi Ł. pieniądze, 550 i 1000 złotych, bo miał rzekomo zablokowany dostęp do pieniędzy. Innym razem poprosił ją o użyczenie samochodu, bo musi jechać na misję do Belgii, a służbowe auto jest niesprawne. Kobieta zawarła na siebie umowę najmu volkswagena passata w wypożyczalni samochodów. Auto jednak przekazała narzeczonemu, który obiecał, że pokryje wszystkie koszty wypożyczenia.
Dalszy kontakt odbywał się telefonicznie, bo Marcin Ł. „przebywał tajnej na misji w Belgii”. Kobieta zaczęła się niepokoić, bo ciągle płaciła rachunki za wypożyczenie auta, a narzeczonego nie było. Pisała wiadomości i domagała się wyjaśnień.
Wtedy zaczął pisać do niej rzekomy syn Marcina Ł. Wmawiał jej, że w czasie zadania w Belgii Marcin Ł. został ranny, przebywa w szpitalu w amerykańskiej bazie wojskowej w Ramstein, że jego stan gwałtownie się pogarsza. Potem donosił, że wojskowym transportem przewieziono go potajemnie do szpitala MSWiA w Warszawie. Wszystko służyło tylko jednemu, żeby uspokoić kobietę nabierającą coraz większych wątpliwości. Zanim mieszkanka powiatu prudnickiego odzyskała passata, jej rachunki w wypożyczalni sięgnęły prawie 20 tysięcy złotych.
Przypadkowa wpadka
Tajemnica Marcina Ł. wydała się po rocznej znajomości. Okazało się, że w tym samym czasie oszukuje on inną kobietę w Kędzierzynie-Koźlu, wmawiając jej tę samą legendę o zapracowanym oficerze służb specjalnych.
U niej postępował identycznie. Przyjeżdżał na kilkudniowe pobyty, czarował, pożyczał drobne kwoty i znikał na kolejnej „misji”.
Mieszkanka Kędzierzyna-Koźla znalazła w volkswagenie passacie narzeczonego umowę najmu na nieznaną osobę i postanowiła to sprawdzić. Zadzwoniła bezpośrednio do poszkodowanej pani spod Prudnika, a potem wspólnie zaczęły swoje dochodzenie, zakończone wizytą w prokuraturze.
Jak ustaliła prudnicka prokuratura, Marcin Ł. oszukiwał jednocześnie pięć kobiet, a nawet własną żonę. Wszystkie były przekonane, że jest generałem służb specjalnych. Kiedy był już poszukiwany listem gończym do innej sprawy przywłaszczenia cudzego mienia, zaczął się ukrywać. Wpadł w czasie kontroli drogowej, bo jechał po alkoholu.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?